Wyobraź
sobie, że patrzę na ciebie, gdy śpisz.
Siedzę
na krześle obok twojego łózka i obserwuję cię. Jesteś
nieświadomy mojej obecności. Opierasz policzek na lewej dłoni, a
prawa ręka zwisa bezwładnie przez krawędź. Na twojej jasnej
twarzy maluje się niemalże dziecięcy spokój, na półotwartych
ustach igra nikły uśmiech. Włosy swobodnie układają się;
wreszcie nie musisz dbać, by były idealne.
Zakładam
nogę na nogę, zapalam papierosa i odchylam się lekko. To dziwne,
gdy siedzę tak blisko ciebie, a jednocześnie czuję, że dzielą
nas kilometry. Dziwne. Wyciągam rękę i dotykam twojego policzka; z
jednej strony zadziwia mnie jego miękkość i delikatność, a z
drugiej – właśnie tego się spodziewałam.
Taki istotnie jesteś – najdelikatniejszy z nich
wszystkich. Uroczy, słodki i niewinny. Cudowny Bill Kaulitz;
fanki tak bardzo cię kochają, a ja mam cię na wyciągnięcie ręki.
Jeszcze o tym nie wiesz.
Mruczysz
coś przez sen, wytężam słuch, a mimo to nie rozumiem, co właśnie
powiedziałeś. Jakieś imię? Zastanawiam się, czy to możliwe,
aż dochodzę do wniosku, że musiało to być coś innego. Chyba nie
przesadzę, jeśli powiem, że miliony dziewcząt chciałoby być na
miejscu tej, którą w końcu pokochasz. Kochają cię miliony; a jak
kochasz ty? Spokojnie i pewnie? Twoja miłość jest tak
ciepła, jak widok zachodzącego słońca? Rozgrzewająca i
romantyczna? Czy kochasz gorąco i gwałtownie jak rwący potok
podczas wiosny? Twoje fanki snują romantyczne wyobrażenia na twój
temat. Ja mam nadzieję, że pod tą delikatną powłoką kryje się
coś więcej niż to, co wszyscy chcą widzieć.
Jak
to z tobą jest, co?
Nieważne.
Nie przyszłam tutaj po to, by rozmyślać o twoim sercu.
Które
jeszcze bije.
Na
horyzoncie pojawiła się błyskawica. Wzdrygnęłam się, a chwilę
później rozbrzmiewa pierwszy grzmot. Rozluźniam się i wsłuchuję
w odgłosy zbliżającej się burzy; powietrze jest ciężkie, duszne
i gorące. Coraz silniejszy wiatr porusza firanką w otwartym oknie;
czuję, jakby wytworzyła się między nami pewna intymność, o
której ty jeszcze nie wiesz, ponieważ śpisz obok mnie.
Byłam
też u twojego brata. U twojego ukochanego Toma. Zadziwia mnie wasza
relacja; jesteście tak idealni, że wydaje mi się to
niemożliwe. Gadał o tobie przez sen, wiesz? Krzyczał, że musisz
uważać. Był przerażony, a mnie jego strach napawał niezwykłą
radością. Różnicie się od siebie. On zawsze zgrywa tego twardego
i męskiego; tobie zostawia rolę słodkiego chłopca szukającego
swojej wybranki. Odkrycie, że to wszystko było jedynie grą, było
bardzo pouczające. Twój brat pewnością siebie maskuje strach.
Czego się boi, co? O ciebie, no jasne. Nie może cię ostrzec,
ponieważ nie jest pewien, co zamierzam zrobić. Dopiero w nocy
pozwala sobie na okazywanie lęku. Jest bardzo czujny,
zauważyłeś? Ty jesteś zbyt naiwny. Wierzysz, że w każdym
człowieku tkwi dobro i stale go poszukujesz. To cię zgubi.
Już
cię zgubiło, skarbie.
Wpuściłeś
mnie do swojego domu. I powoli uchylasz drzwi swojego ckliwego
serduszka, a to najbardziej przeraża Toma. Zakochujesz się... we
mnie.
Miłość
zawsze ogłupia.
Wszyscy
za nią gonią. Sam jej szukasz. Chcesz, by była
prawdziwa, piękna i romantyczna. Tak właśnie powinno być. Spacery
brzegiem morza, wspólne kolacje i noce... wyobrażam sobie, jak
przygotowywałbyś każdego ranka śniadanie dla swojej ukochanej.
Potem zanosił do łóżka, całował z czułością i obserwował
swój klejnot. Tym byłaby dla ciebie, prawda? Czymś
najcenniejszym. Zrobiłbyś dla niej wszystko, jestem tego pewna. I
nie myślę tylko o zapewnieniu jej szczęścia i dobrobytu.
Chciałbyś, aby doszło do takiej sytuacji, byś mógł się
wykazać. Może jakaś dramatyczna sytuacja? Porwanie, pościg,
strzelanina? Hm... Coś widowiskowego. Pokazać wszystkim,
że jesteś w stanie oddać wszystko dla swojej
ukochanej.
Och,
prawdopodobnie za jakiś czas to ja byłabym tą ukochaną.
Chcesz
być uroczy, słodki i niewinny. Wszyscy takim cię widzą. Twoja
dziecięca naiwność i dziecięce pragnienie zrobienia czegoś
ważnego są naprawdę rozkoszne. Ludzie cię kochają. I te
twoje maleńkie dołeczki w policzkach, które tworzą się, gdy się
szeroko uśmiechasz.
Prawie
się na to nabrałam.
Jesteś
zepsuty.
A
ja zjawiłam się w twoim życiu, by cię ukarać.
Twój
rozsądny brat szybko mnie przejrzał. Zbyt długo mi się
przyglądał, był podejrzliwy i milczał. Byłeś wściekły na
niego, ponieważ nie chciał mi zaufać. Ty od razu mi
zaufałeś, prawda? Widzisz tylko dobro. Nie potrafisz przejść
obojętnie obok zranionej istoty. Chciałeś mnie ratować przed
tym, co mnie spotkało. A twój brat chce ratować ciebie przede
mną.
Domyśla
się, że jesteś w niebezpieczeństwie.
Ale
ty jesteś zbyt prostoduszny, żeby wziąć to pod uwagę.
Dlatego na twojej twarzy maluje się taki spokój. Śpisz, ponieważ
czujesz się bezpieczny. Chociaż nie wiesz, że siedzę tutaj już
dwie godziny. Zapewne myślałeś o mnie przed snem; pomogłeś mi
znaleźć pracę, urządzić się w nowym mieszkaniu, pomagałeś w
zakupach i dzwoniłeś każdego wieczora. Dzisiaj też dzwoniłeś,
ale wykręciłam się złym samopoczuciem. Już wtedy planowałam,
jak dostanę się do twojego domu.
Poszło
łatwiej, niż przypuszczałam. Prawie tak samo łatwo jak z
dostaniem się do twojego brata. Nie odważyłam się jednak zająć
miejsca tuż przy jego łóżku. Twój brat jest zbyt czujny nawet w
czasie snu. Stałam tuż za drzwiami; miałam idealny widok na niego,
ale on nie mógłby zobaczyć mnie, gdyby się zbudził.
Jesteście bardzo do siebie podobni; och, każdy to wie.
Nie każdy jednak miał szansę obserwować was śpiących. Śpicie w
tej samej pozycji, twarz Toma traci zacięty wyraz, łagodnieje. Ale
cały czas miałam wrażenie, że może otworzyć oczy i mnie
odkryć.
Chociaż,
przyznam ci szczerze, skarbie, mało brakowało, ponieważ dałam
ponieść się swojej brawurze i chciałam dotknąć jego policzka.
Jestem straszną idiotką, skoro się na to poważyłam. Ale nie
mogłam się powstrzymać; musiałam chociaż spróbować to zrobić.
Już odkryłam, że pod maską męskości kryje niepewność, ale
chciałam wiedzieć, czy policzek kryje taką samą miękkość jak u
ciebie? Zastanawiałam się, czy ma delikatną skórę czy
raczej szorstką? Kłujący zarost? Nie mogłam się powstrzymać!
Wierzysz
mi?
To
trochę jak zabieranie trofeum przez seryjnych morderców. Zawsze
zabierają jakąś część, która należała do ofiary, żeby potem
czuć... sama nie wiem, co chcą czuć. Pewnie władzę. Każdy
przecież chce mieć władzę nad kimś innym. Och, może pragną też
wracać do tych chwil, gdy w ofiarach gasło życie. Ja niczego nie
zabieram; wystarczy mi dotykanie policzków.
No
dobrze, spokojnie, twój brat jest bezpieczny. Śpisz teraz, ale znam
cię na tyle, że umiem sobie wyobrazić twoje zmartwienie.
Marszczysz wtedy czoło i zagryzasz wargi, nie wiesz, co zrobić z
rękami, więc ciągle dotykasz twarzy, przeczesujesz włosy,
zaciskasz pięści i wyłamujesz sobie palce. To czyni cię
prawdziwym człowiekiem, takim Billem Kaulitzem, którym
powinieneś być, a nie tym, którym zostałeś, by przypodobać się
innym. Gdy zamartwiasz się w taki realny sposób, mogłabym cię
nawet pokochać.
Może
nawet tak jak twoje fanki. Ale ja dowiedziałabym się, jak ty
kochasz. Chociaż... gdybym dała ci szansę naprawdę zbliżyć się
do mnie, dowiedziałabym się? Myślisz, że mnie
zdobywasz, jesteś już coraz bliżej, a ja pozwalam ci wierzyć, że
faktycznie tak jest i twoja nieprawdopodobna wizja miłości w końcu
się ziści.
Chyba
nawet mi przykro, że to nigdy się nie stanie.
Oblizuję
wargi, gdy na ciebie patrzę. Tak, jest mi przykro, że nigdy mnie
nie zdążysz pokochać. Naprawdę masz w sobie to coś, co sprawia,
że łagodnieję i odnajduje w sobie dobre cechy, których istnienia
nawet nie podejrzewałam. Jesteś taki delikatny i urzekający, że
chciałabym poczuć ciężar twojego ciała na moim, dotknąć
również tych kuszących ust i poczuć tę miłość, o której śnią
biedne nastolatki. Ściskam głowę rękami i cicho jęczę. To takie
trudne! Jesteś zepsuty, bogaty i zły! Jestem tutaj, by wreszcie się
z tobą rozprawić, skoro udało mi się do ciebie zbliżyć.
Muszę to zrobić! Ale zapominam o mojej misji, gdy patrzę na twoją
twarz pogrążoną we śnie. Jesteś zbyt spokojny, zbyt ufny i zbyt
prawdziwy. Wyglądasz na kogoś podatnego na zranienia, a to sprawia,
że chciałabym cię ochronić.
Nawet
przed sobą.
A
może powinnam chronić cię przede wszystkim przede mną? Twój brat
chciał to zrobić, ale ubiegłam go w tym zamiarze. Dobrze się
przygotowałam do tego dnia, wiesz? Wiem, że dzisiaj jest na randce
ze swoją dziewczyną, więc wróci do domu dopiero rano. Myślę, że
gdyby nie to, znalazłby powód, aby tę noc spędzić z tobą.
Tom się boi. Boi się mnie, skarbie. Przeraża go to, co
mogę ci zrobić. I słusznie, nie powiem. Fascynuje mnie jego
intuicja, a rozczula twoja naiwność. Zastanawiam się
teraz, czy wybrałam dobrego brata...
Tak,
z całą pewnością. Ty jesteś zbyt delikatny, musisz być ofiarą.
Zraniony Tom Kaulitz? Och, nie mogę się doczekać, aż to
zobaczę. Łzy na jego męskiej twarzy, ta bezsilność i rozpacz;
wystarczy mi wyobrazić sobie wyraz jego twarzy, gdy będzie po
wszystkim, żeby poczuć przypływ tej słodkiej, cudownej siły.
Czuję mrowienie w koniuszkach palców i mocniejsze uderzenia serca.
Niecierpliwię się, a wciąż przedłużam tę chwilę, bo nie mogę
oderwać od ciebie wzroku. Co ty takiego masz w sobie?
Nieważne,
nieważne!
Zaciskam
mocno powieki, by przestać na ciebie patrzeć, ale niewiele to
pomaga, ponieważ twój obraz wrył mi się już w pamięć. Widzę
cię jak na jawie, z tą różnicą, że teraz też patrzysz na mnie.
Milczysz, ale twój wzrok mówi więcej, niż mógłbyś wyrazić
słowami. Widzę, że jesteś rozczarowany. Patrzysz na mnie z odrazą
i przejmującym smutkiem; przecież mi zaufałeś, a ja cię
zawiodłam. Nie mogę tego znieść, ale nie potrafię przerwać
kontaktu wzrokowego. Zagryzasz wargi, więc wiem od razu, że się
martwisz. O mnie? O Toma? Myślę, że o Toma. Ciemnieją ci oczy,
mało kto o tym wie, ale to oznaka strachu. Boisz się, ale nie
jestem pewna czego. Mogłabym postawić te same pytania, co
przed chwilą, i myślę, że odpowiedź byłaby identyczna.
Niewypowiedziane oskarżenia widoczne w twoim spojrzeniu smagają
mnie niczym bat. Kurczę się w sobie i uciekam wzrokiem, pozwalając
ci zatriumfować choć przez moment. Pomogłeś mi, zrobiłeś dla
mnie tyle dobrego, zaufałeś mi, pozwoliłeś się zbliżyć,
otworzyłeś się przede mną, a na końcu prawie otworzyłeś swoje
serce.
A
ja to wszystko wykorzystałam.
Otwieram
oczy i otrząsam się ze wspomnień. One już nie mają
znaczenia, a ty nie możesz mieć władzy nade mną.
Sięgam
po broń i sprawdzam, czy na pewno wszystkie naboje są na
swoich miejscach. Nie śpieszę się, zimna stal przyjemnie
chłodzi moje rozgrzane dłonie. Palce trochę drżą, gdy
dotykam spustu. Przyjemny pomruk zniecierpliwienia wyrywa
się z mojej piersi. Pistolet jest ciężki, przez co bardziej
rzeczywisty. Odbezpieczam broń.
Oddycham
spokojnie i wsłuchuję się w odgłosy nocy. Burza przeszła bokiem,
skończyło się tylko na niegroźnych grzmotach; czasami jeszcze
niebo rozbłyśnie jasnym światłem. Powietrze nadal jest ciężkie,
ale w porównaniu do broni – odbiera mi poczucie rzeczywistości.
Zastanawiam się krótką chwilę.
Jest
godzina trzecia dwadzieścia siedem. Znajduję się w Berlinie, w
Niemczech. Nazywam się Marissa Gold.
Powtarzam
tę kwestię jeszcze dwukrotnie. Urzeczywistniam się.
Patrzę
na twoje ponętne usta i poddaję się chwili. Całuję je i są tak
miękkie, jak sobie zawsze wyobrażałam. Ty budzisz się i patrzysz
na mnie zaskoczony. Resztki snu szybko się rozwiewają i
przytomniejesz, gdy widzisz wylot broni skierowany w twoją stronę.
Patrzysz na mnie ze strachem, smutkiem i zdziwieniem. Nie
rozumiesz dlaczego, ale jest ci przykro.
Całuję
cię po raz ostatni.
Po
raz ostatni bierzesz oddech.
Po
raz ostatni mocno uderza twoje serce; nawet ono przeczuwa, co się
stanie.
Strzelam.
Płaczę?
Wyobraź
sobie.
Pomimo że dałaś mi namiastkę tego opowiadania wcześniej i tak czekałam, a później czytałam to wszystko z niecierpliwością i zaciekawieniem i... Nie ogarniam tej sieczki, która została mi w głowie. Myślę, że wyczarujesz tu całą masę podobnych cudów <3
OdpowiedzUsuńbuziak :*
Jak zwykle mi słodzisz, ech, ale i tak jesteś kochana <3
UsuńZ cudami może być różnie, ale będę się starać!
Ściskam :*